Kiedy portretuję mężczyznę, który jest silny, zbudowany jak antyczny posąg, nie interesuje mnie epatowanie ciałem. Fascynuje mnie napięcie między jego fizyczną siłą a spojrzeniem, które może być twardsze niż stal albo cichsze niż szept. To nie są zdjęcia o mięśniach — to zdjęcia o kontroli.
1. Ciało traktuję jak rzeźbę, nie produkt
Gdy pracuję z mężczyzną o idealnie wyrzeźbionym torsie, nie pokazuję go jak katalog. Nie świecę ostro, nie odsłaniam wszystkiego. Wolę światło boczne, muskające, które podkreśla fakturę skóry jak dłuto marmur. Zostawiam cień. Cień robi więcej niż blask.
Fotografuję tak, by ciało było formą — nie wystawą. Jakby ktoś patrzył na posąg i czuł, że ten może zaraz zejść z cokołu.
2. Szanuję siłę spojrzenia
Zawsze patrzę na to, jak mężczyzna patrzy. To dla mnie klucz. Nie proszę o uśmiech. Jeśli już — to półuśmiech. Lubię, gdy spojrzenie mówi: „Mogę. Ale jeszcze nie wiem, czy chcę.” W tym jest cała gra. Całe napięcie. Męska zmysłowość nie jest błagalna. Jest spokojna i niebezpieczna.
3. Gestem opowiadam całą historię
Uwielbiam, gdy ręka opada lekko na pasek spodni. Nie napięta. Nie teatralna. Tylko obecna. Czasem proszę, by mężczyzna przesunął palce po karku, czasem sięga do kieszeni. Te drobne ruchy robią więcej niż odsłonięcie klatki piersiowej.
Zmysłowość to dla mnie właśnie ta granica: nie to, co pokazuję, tylko to, co sugeruję.
📸 Kilka moich ulubionych kadrów:
Profil w półcieniu. Mięśnie schowane w cieniu, światło rzeźbi twarz. To światło decyduje, co widzisz, a co dopowiadasz.
Zbliżenie na twarz. Skóra, zarost, usta. Minimalizm. Zmysłowość nie zawsze potrzebuje torsu.
Ujęcie z tyłu, z obróconą głową przez ramię. Widać mięśnie pleców, kark, fragment spojrzenia. Uciekające spojrzenie zawsze działa.
Para, wilgoć, tekstura skóry. Kiedy ciało nie błyszczy od olejku, tylko od wody. Prawdziwe. Surowe. Pociągające.
Ręce. Często robię osobne ujęcia samych dłoni. Dłoń zaciśnięta, dłoń otwarta, dłoń na karku. Dłoń opowiada o człowieku więcej niż jego klatka piersiowa.
🖤 Nie stylizuję mężczyzny na modela – pokazuję go jako mężczyznę
Nie wygładzam, nie łagodzę. Nie proszę o słodkie spojrzenia. Nie robię z niego „ładnego chłopca”. On ma być sobą — silnym, może zmęczonym, może dumnym, może kuszącym. Lubię, kiedy to on prowadzi tę opowieść, a ja tylko kadruję moment.
Kiedy pracuję z mężczyzną w portrecie sensualnym, nie zależy mi na idealności. Zależy mi na tym, by ktoś patrząc na to zdjęcie pomyślał: „On może cię objąć albo spalić.”
Codziennie mam kilkanaście do kilkudziesięciu zapytań o sesje portretowe. W efekcie codziennie rozmawiam z dwudziestoma a czasem pięćdziesięcioma osobami.
Jednak tylko JEDNA na DZIESIĘĆ osób jest zdecydowana, konkretna, zdeterminowana i od słów przechodzi do czynów.
Mnie zaciekawiło czym kieruje się pozostałe DZIEWIĘĆ. Bo ich zachowanie tworzy szum i powoduje tak naprawdę stratę czasu. Dla nich i dla mnie.
A może to zjawisko szersze? Może Ty również w swoim otoczeniu spotykasz się z takim zachowaniem?
Możliwe również, że TY też czasem tak postępujesz – generując szum, nie „dowożąc” tematów, zaczynając a nie kończąc. Jestem pewien, że to są symptomy opisujące znacznie szersze zjawisko.
Tak więc po analizie szeregu przypadków określiłem 10 powodów, dla których 90% potencjalnych klientów wycofuje się lub unika podjęcia ostatecznej decyzji:
1. Impulsywna decyzja bez realnej potrzeby
Ludzie często działają pod wpływem chwili – zobaczyli piękne zdjęcia, pomyśleli „też bym tak chciał”, ale potem ochłonęli i doszli do wniosku, że wcale tego nie potrzebują.
Jednak impuls był na tyle silny, że przesłali zgłoszenie. Po pierwszej rozmowie albo wycofują się albo unikają dalszego kontaktu. Nie odbieram tego osobiście. Dla mnie to po prostu marnowanie czasu. Mojego ale i Twojego.
Wiem też, że tak postępują ze wszystkim w życiu. Jeżeli więc tak postępujesz, zmień to. Zanim wykonasz działanie, przemyśl temat kilka razu. Nie angażuj innych w swój słomiany zapał.
2. Strach przed oceną i własnym wyglądem
Wiele osób ma kompleksy i obawia się, że na zdjęciach wyjdzie źle. Wstydzą się, że nie potrafią pozować, boją się, że nie będą zadowoleni z efektu i ostatecznie wolą unikać konfrontacji z aparatem.
Jednak zainicjowali kontakt. Zgłosili się. Coś jednak ich powstrzymało przed wykonaniem tego ostatniego kroku.
Czy to niska samoocena? Tak silna, że gdy dochodzi „co do czego” nie potrafią się przełamać.
3. Syndrom „najpierw schudnę” lub „muszę się przygotować”
Częsty problem – klient myśli, że do sesji trzeba się jakoś specjalnie przygotować: schudnąć, poprawić fryzurę, kupić nowe ubrania. W efekcie odkłada decyzję na „lepszy moment”, który nigdy nie nadchodzi.
Wygląda to jak cały zestaw wymówek. Najpierw jest impuls „działam!” jednak gdy trzeba realnie działać pojawia się tysiąc wymówek, aby jednak pozostać biernym.
Najlepsze wymówki to wyczekanie „lepszego momentu” lub „schudnięcie” albo „nabranie masy” lub cokolwiek. Aby nie trzeba było działać. Zachowany zostaje „status quo”.
4. Lęk przed wydaniem pieniędzy (choć początkowo ich to nie odstraszało)
Ludzie często pytają o usługę, zanim faktycznie zdecydują, czy chcą na nią wydać pieniądze. Gdy przychodzi moment podjęcia decyzji, zaczynają kalkulować i dochodzą do wniosku, że to dla nich „za drogo” lub że „są ważniejsze wydatki”. Szczególnie, kiedy jest kontrola wydatków.
Takiemu zachowaniu towarzyszy bardzo często zdanie „muszę skonsultować to z żoną lub z mężem”. To świadczy również o braku decyzyjności.
W przypadku partnerów z kolei rzadko zdarza się tak, że partner zachęca. Że mówi „zrób to, bo inaczej nigdy nie poczujesz jak to jest”. Najczęściej niestety mówi: „A po co ci to?” i czasem jest to podszyte podejrzeniami „A dla kogo Ty się tak fotografujesz?”
5. Prokrastynacja i brak decyzyjności
Niektórzy ludzie nigdy niczego nie finalizują – deklarują chęć, ale decyzję odkładają na potem. Każdy telefon czy wiadomość przypomina im, że powinni coś zrobić, ale zamiast działać, unikają kontaktu.
Z takim zjawiskiem spotykam się dość często. Wiele osób coś zaczyna lub deklaruje wolę zrobienia czegoś ale na woli się kończy.
Co więcej, wiele o tym mówią. Przy każdym kontakti opowiadają jak to „wkrótce” coś zrobią i te opowieści są kwieciste. Jednak najczęściej nic z tego nigdy nie wynika.
To bardzo niebezpieczny gatunek bo rozbudza emocje i nadzieje, z których nic nigdy nie wynika. Należy ich zostawiać samych sobie i zwyczajnie unikać.
6. Strach przed wyjściem poza strefę komfortu
Sesja zdjęciowa to wyjście poza codzienność. Niektórzy boją się samego doświadczenia – nowych sytuacji, kontaktu z obcą osobą (fotografem), braku kontroli nad tym, jak wypadną.
Strach i lęk to bardzo silne emocje. Szczególnie, jeżeli wiążą się z nowymi doświadczeniami. Ktoś ma utarte ścieżki, zna ciągle tych samych ludzi, nie gromadzi nowych doświadczeń, nie otwiera się na innych.
Taki początkowy zrew wynika z poczucia, że bardzo chce czegoś nowego. Ale strach jest silniejszy.
7. Brak natychmiastowej gratyfikacji
Ludzie są przyzwyczajeni do szybkich efektów – kupując ciuchy czy gadżety, od razu widzą efekt. Zdjęcia to proces: trzeba się umówić, przyjść na sesję, poczekać na obróbkę. Wielu traci entuzjazm, gdy uświadamiają sobie, że to nie jest natychmiastowa gratyfikacja.
Na to się nakłada fotografia „instant” z komórki. Selfie daje efekt natychmiastowy. Komórki wyposażone są w filtry. Można robić sobie całkiem odjechane zdjęcia i to z własnej ręki.
Tyle, że sesja z fotografem to zupełnie inny kaliber. To oddanie kontroli oraz fotografia oczami fotografa. Cały złożony proces. A to wymaga czasu, zaangażowania, cierpliwości, zbudowania zaufania. W cywilizacji INSTANT o takie rzeczy trudno.
Jest w tym pewna prawidłowość. Młodzi ludzie, żyjący w kulturze INSTANT są najbardziej „niestali” w deklaracjach dlatego skupiłem się na osobach 45PLUS. I to była niezwykle słuszna decyzja.
8. Poczucie winy lub wstyd przed partnerem/bliskimi
Niektórzy obawiają się reakcji otoczenia: „Co, sesja zdjęciowa? A po co ci to?” – i wolą uniknąć konieczności tłumaczenia się rodzinie czy znajomym.
„Po co ci to” często zawiera ładunek oskarżenia czy podejrzenia. Bo przecież „Dla mnie tak się nie stroisz więc dla kogo?”
Są to przykre sytuacje, zwłaszcza że ludzie powinni się wspierać i mobilizować, szczególnie kiedy idą razem przez życie. Tymczasem moje obserwacje dowodzą, że ludzie często „są” ze sobą i trwają w jakiejś stagnacji choć powinni dawno się rozstać. To forma biernego przyzwyczajenia.
Osobliwe bywają też sytuacje, kiedy osoba mówi wprost, że partner nie ma do niego czy niej zaufania z uwagi na dawne przewiny stąd na zdjęcia zareaguje podejrzliwie!
9. Porównywanie ofert i szukanie „tańszej” lub „lepszej” opcji
Ludzie często pytają o sesję u kilku fotografów jednocześnie. Może się okazać, że wybrali kogoś innego albo uznali, że „jeszcze poszukają”.
Często organizowane są swoiste „konkursy piękności” i „przetargi” ale z mojego doświadczenia rzadko kiedy dochodzi do finalizacji. To jednak dotyczy osób, dla których liczy się wyłącznie wykonanie zdjęć a jakie one będą, w jakim stylu, przez kogo to już jest całkowicie bez znaczenia. Unikam takich Klientów. Zostawiam ich tym naiwnym, którzy biorą udział w konkursie.
10. Zwyczajne zapomnienie i brak priorytetu
W dobie ogromnej ilości bodźców ludzie szybko zapominają o tym, co było dla nich ważne w danym momencie. Sesja zdjęciowa wydaje się „fajnym pomysłem”, ale potem codzienne życie przyćmiewa tę decyzję.
Dlatego tak ważne jest „kucie żelaza póki gorące”. Każda rozmowa ma prowadzić do ustalenia daty sesji a nie potwierdzenia, że robię piękne fotografie. Komplementy nigdzie mnie nie zaprowadzą.
Dlatego warto ustalić od razu „KIEDY” a jeżeli ktoś z trudem kojarzy zgłoszenie się na sesję będzie chciał się szybko wywinąć z kłopotliwej sytuacji. Trzeba mu na to równie szybko pozwolić.
Jak zmniejszym dokuczliwość tych problemów?
Aby poprawić konwersję, stosuję takie takiechniki: ✅ Ustalan termin od razu – zamiast pytać, kiedy im pasuje, proponuję konkretny dzień i godzinę. ✅ Podkreślan pilność – „mam jeszcze tylko dwa wolne terminy na ten miesiąc”. ✅ Eliminuję wymówki – „nie musisz umieć pozować, wszystkim się zajmę” / „nie musisz się przygotowywać, możemy zrobić sesję w Twoim obecnym stylu”. ✅ Buduję większe zaangażowanie – np. wysyłając inspiracje do sesji, pytając, jakie mają pomysły. ✅ Pobieran symboliczną zaliczkę – nawet mała wpłata zwiększa szanse, że klient faktycznie przyjdzie. Nazywam to „zadatkiem angażującym”. Nikt nie chce stracić nawet 50 PLN rezygnując z sesji, na którą i tak nie miał zamiaru przyjść. Lepiej uciąć nierokujący temat niż żyć nadziejami.
Możliwe, że masz podobne doświadczenia.
Jeżeli to dostrzegasz, podążaj moją ścieżką. Bądź konkretny i wiedz, czego chcesz i PO CO robisz to, co robisz!